Widziałam Adama i Ewę po raz pierwszy razem przechadzających się w raju. Zwierzęta przystąpiły do nich i towarzyszyły im; więcej były zajęte Ewą aniżeli Adamem. W ogóle Ewa bardziej zajęta była ziemią i stworzeniami, częściej patrząc ku ziemi, to się znowu oglądając; wydawała mi się też ciekawszą.


Adam zachowywał się spokojniej i był bardziej oddany Bogu. Z pośród wszystkich zwierząt mianowicie jedno bardziej aniżeli inne przyłączyło się do Ewy; było to zwierzę bardzo miłe, łaskliwe i gładkie; nie znam drugiego, do którego mogłabym je porównać.

 

Adam i Ewa – obraz pędzla Lucasa Cranacha starszego, datowany na około 1510 rok, jedna z kilkudziesięciu wersji przedstawień pierwszych rodziców namalowanych przez tego artystę.

 
Obraz przedstawia pierwszych biblijnych rodziców, Adama i Ewę, ukazanych nago w lesie. Pośrodku stoi fragmentarycznie ukazane drzewo poznania dobra i zła, jednak nie jest to jabłoń, ale dąb, którego masywne korzenie nieco wystają z częściowo pokrytej zielenią i kamieniami ziemi. Po potężnym, „spiralnym”, rozgałęzionym u góry pniu pełza w dół wąż – symbol szatana – kusząc Ewę, aby skosztowała zakazanego owocu jabłoni. Obie postacie charakteryzują się odmienną barwą karnacji: u Adama tonacje są cieplejsze, u Ewy chłodniejsze. Oba akty ukazane podkreślają młodość i urodę pierwszych rodziców. Adam został ukazany jako młody, brodaty mężczyzna o kędzierzawych włosach, dużych, ciemnych oczach i nieco atletycznej budowie ciała. Kierująca swój wzrok w stronę widza Ewa, charakteryzuje się delikatnym modelunkiem ciała i rysami twarzy, dużymi, ciemnymi oczami i rozpuszczonymi, lekko rozwianymi, falującymi włosami. Dostrzegalne są tu emocje i uczucia: rozterka Adama wobec pokusy, której łatwo ulega Ewa.
 
I drugi obraz a arkusika – Upadek, Hugo van der Goes. 
 
Upadek reprezentuje moment, w którym Ewa jest kuszona przez węża, aby jeść z drzewa wiedzy. Ona sama już ugryzła i teraz zbiera drugi owoc, aby dać Adamowi. Wąż, który ma głowę dziewczyny ma tu niezwykły kształt jaszczurki lub salamandry. Źródłem inspiracji może być dosłowne czytanie Księgi Rodzaju 3:14, w której Pan Bóg przeklina węża po upadku: „Na brzuchu twoim pójdziesz i proch będziesz jadł, dopóki żyjesz”. Oznaczało to, że wąż nadal miał nogi podczas Upadku. Wygląd chimery może pochodzić ze średniowiecznego gatunku literackiego lub przypominać smoki i inne fantastyczne zwierzęta podczas procesji i parad w Gandawie. Pomysł nadania warkoczy węża w kształcie diabelskich rogów jest znaleziskiem Hugo van der Goesa.
 
Innym niezwykłym szczegółem na obrazie, oprócz strategicznie rosnących kwiatów, jest rzeka w prawym dolnym rogu. Jeśli przyjrzysz się wystarczająco blisko, zobaczymy, że strumień jest wypełniony czerwonymi, białymi i niebieskawymi klejnotami. Jest to oczywiście rzeka Eden, która wypływa bezpośrednio ze źródła Bożego.
 
Wąż jest pół bestią, pół kobietą i nadal ma nogi, tak jak można zobaczyć na obrazie średniowiecznego Saturna i Ouroboros. Podobnego węża Ouroborosa pokazałem w artykule Apokalipsa
 

 

1

 

Było zupełnie gładkie i cienkie, jakoby żadnych nie miało kości; tylne nogi były krótkie, a na tych nogach biegało w postaci wyprostowanej. Miało spiczasty ogon, zwieszający się ku ziemi; koło łba miało krótkie, małe łapy. Łeb był okrągły i bardzo krótki, a w pysku poruszał się bardzo delikatny języczek. Brzuch, piersi i szyja były biało-żółtawe, zaś cały grzbiet brunatny, jak u węgorza. Było mniej więcej wysokie jak dziesięcioletnie dziecko. Zawsze było przy Ewie, a tak się łasiło, tak się poruszało zgrabnie wskazując to na tę, to na ową stronę, że się Ewie bardzo spodobało. Dla mnie było to zwierzę czymś okropnym i ciągle jeszcze stoi mi przed oczyma. Nie widziałam, czy Adam lub Ewa go się dotknęli. Przed upadkiem wielka przestrzeń dzieliła ludzi od zwierząt. Nie widziałam, żeby pierwsi ludzie dotykali się jakiegoś zwierzęcia; były one wprawdzie poufalsze względem ludzi, lecz były bardziej od nich oddzielone.


Gdy Adam i Ewa znowu na owo jaśniejące miejsce powrócili, przystąpiła do nich jakaś postać lśniąca, jakoby męża poważnego, pokrytego siwym włosem, i zdawało mi się, że ta postać wszystko im dała i coś rozkazała. Nie bali się, lecz spokojnie słowom tej postaci się przysłuchiwali. Gdy owa postać zniknęła, wydawali się szczęśliwymi i bardziej zadowolonymi. Zdawało się, jakoby więcej rozumieli, i większy porządek we wszystkim widzieli, czuli bowiem teraz wdzięczność w sercach swoich. Większą wdzięczność czuł Adam aniżeli Ewa, która bardziej myślała  o tych przedmiotach, aniżeli o wdzięczności. Nie była tak oddaną Bogu jak Adam, bujała duszą bardziej w naturze. Zdaje mi się, że trzy razy przeszli przez raj.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Teraz widziałam Adama, zatopionego w modlitwie dziękczynnej i podziwianiu, znowu na lśniącym pagórku, na tym samym pagórku, na którym we śnie pogrążony miał widzenie, podczas którego Pan Bóg niewiastę z jego boku utworzył. Adam stał samotny pod drzewami. Widziałam Ewę zbliżającą się do drzewa wiadomości, jakoby koło niego przejść chciała. Owo zwierzę znowu było przy niej, a jeszcze bardziej się łasiło, jeszcze prędzej się poruszało, tak że ten wąż zupełnie ją opanował, że jej bardzo się podobał. Teraz wąż wszedł na drzewo i stanął na nim tak wysoko, że zrównał się z głową Ewy; zaś pazurami trzymając się pnia, obrócił się głową do Ewy mówiąc, że gdyby jadła z owocu tego drzewa, byliby wolnymi, nie byliby już dłużej niewolnikami i wiedzieliby, w jaki sposób mają się rozmnażać. Wiedzieli już jak się pomnażać mieli, lecz słyszałam, że jeszcze nie pojmowali jak to wedle woli Bożej czynić mieli, i że gdyby byli wiedzieli a pomimo to zgrzeszyli, wówczas zbawianie nie byłoby możliwe. Ewa coraz bardziej się namyślała, coraz bardziej pożądała tego, o czym mówiło zwierzę; działo się z nią coś, co ją poniżało; trwoga mnie przejęła. Potem spojrzała na Adama stojącego jeszcze zupełnie spokojnie pod drzewami, i zawołała na niego, a on przyszedł. Ewa poszła mu naprzeciw, a potem znowu się wróciła; wahała się, była niespokojną. I znowu poszła, jakoby chciała przejść koło drzewa; zbliżyła się teraz do niego z lewej strony i stanęła za nim, podczas gdy długie, zwieszające się liście ją okrywały. Drzewo było u góry szersze, aniżeli na dole, a szerokie gałęzie zwieszały się ku ziemi. Na miejscu, na którym stała Ewa, wisiał szczególnie piękny owoc.


Gdy Adam przyszedł, ujęła go Ewa za ramię, wskazując na mówiące zwierzę, a Adam słuchał. Ująwszy go za ramię, po raz pierwszy go dotknęła; on się jej nie dotknął, lecz coraz ciemniej jej się robiło.

 

Dramatyczne, ale przyziemne obrazy Adama i Ewy. Autor chce, żebyśmy zobaczyli i poczuli ich rozpacz, i ból rozbicia życia w komunii z Panem Bogiem. Emocje są naturalnie przekazywane za pomocą gestów i twarzy. Co więcej, parze nadano bardzo zwyczajne „ludzkie” cechy fizyczne. Nie ma próby idealizacji, czy upiększania. Wydarzenie z 3. rozdziału Księgi Rodzaju przedstawia zrozpaczonych Adama i Ewę wyrzucanych z Raju.

 

2

 

Widziałam, że zwierzę pokazało Ewie owoc, lecz nie odważyło się zerwać go dla niej. Ponieważ Ewa owocu pożądała, zwierzę takowy zerwało i jej podało. Był to owoc najpiękniejszy, zerwany z pośrodka pięciu razem wiszących owoców.

 

Watykan zorganizował międzynarodowy konkurs plastyczny na Międzynarodowy Rok Książki. Pięć znaczków zostało wybranych z prac nadesłanych przez młodzież z ponad dwudziestu krajów. Watykan wydał znaczki 23 kwietnia 1974 r. Temat brzmiał: „Biblia, księga książek”. Jeden ze znaczków poniżej. Inne znaczki w odpowiednich rozdziałach.
180 lire - Pan karmi swoich ludzi!!!

 

39


Widziałam, że teraz Ewa, zbliżywszy się z owocem do Adama, podała mu owoc, i że bez zezwolenia Adama byłby grzech popełniony. Zdawało mi się, jakoby owoc rozpadał się w ręku Adama i jakoby Adam obrazy w nim widział, jakoby teraz poznali, czego poznać nie mieli. Wewnątrz owocu było pełno żył, czerwonych jak krew. Widziałam, że oblicza ich coraz bardziej się zaciemniały i że coraz głębiej się zapadali. Zdawało mi się też, że słońce ustępowało. Zwierzę zeszło z drzewa, widziałam, jak na wszystkich czterech nogach uciekało.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nie widziałam, jakoby jedli owoc ustami, jak po dziś dzień; jednakże owoc pośród nich znikał.

 

Powodem wygnania Adama i Ewy z raju nie był wcale ich grzech, ale niechęć do zwrócenia się do Pana Boga ze skruchą. Zgodnie z interpretacją tego fragmentu Pisma przez świętych ojców, powtarzane przez Pana Boga pytania do Adama i Ewy miały na celu nakłonienie ich do uświadomienia sobie ich grzechu i szczerej skruchy, która uchroniłaby ich od dalszych nieszczęść. „Gdyby (Adam) powiedział: „Zmiłuj się nade mną, Boże, i przebacz mi”, to ponownie pozostałby w raju i nie byłby narażony na trudności, których doświadczył później. Jednym słowem, odpokutowałby za wszystkie lata, które spędził w piekle ”- mówi św. Symeon Nowy Teolog. Ale to niestety w tamtym czasie okazało się ciężarem nie do zniesienia dla Adama i Ewy. A powodem tego jest pycha i zrodzona z niej niechęć do uznania pełnej miary odpowiedzialności za popełniony grzech.

 
Szczere „przepraszam” staje się, niestety, tym samym nieznośnym ciężarem dla współczenego człowieka. Nie, jesteśmy oczywiście gotowi powiedzieć: „Wybacz mi, Panie”, zwłaszcza jeśli chodzi o spowiedź, podczas której ksiądz wydobywa z nas „odpowiedzi na wiele rzeczy”. Ale często nie jesteśmy gotowi wziąć odpowiedzialności za wszystko, co nam się przydarza, i „ukryć się” przed Panem Bogiem.

 

3

 

Widziałam, że Ewa już zgrzeszyła, kiedy wąż siedział na drzewie; albowiem miała własną wolę. Dowiedziałam się przy tym o rzeczach, których dokładnie wypowiedzieć nie potrafię. Wąż zdawał się być postacią i figurą ich woli, na wzór istoty, z którą wszystko czynić i dokazać mogli. Ich wolę opanował szatan.

 

Liberia - zwierzęta z Biblii. Historia węża z obrazu Adama i Ewy. Arkusz pamiątkowy

 
Nawet wąż zdołał znaleźć miejsce w arce Noego. Wiemy, ponieważ wąż pojawia się ponownie na pustyni, w surowym pustynnym krajobrazie, który jest przeciwieństwem Edenu. Tym razem wąż nie jest sprawcą grzechu, ale modelem boskiego totemu, któremu powierzono moc rozproszenia śmiertelnej plagi wśród wędrujących Izraelitów. Najbardziej znieważane stworzenie Boże, skazane na jedzenie prochu, w jakiś sposób zaczyna odgrywać rolę zbawczą.
 
W Nowym Testamencie Pan Jezus przekształca tę historię w ewangelię przez analogię: „i jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak i Syn Człowieczy musi być wywyższony”. Podróż węża od najniższego z niskich do najwyższych z wysokich jest szczególnym zjawiskiem.
 
Wąż osiągnął swoją dzisiejszą formę, jako stworzenie bez kończyn pełzające po jego podziemiu, dopiero po tym, jak został przeklęty - co nasuwa często zadawane pytanie teologiczne: "Jak wyglądał, zanim został przeklęty?".
 
Sama Biblia oferuje niewiele wskazówek. Oprócz ujawnienia, że mógł rozmawiać bezpośrednio z Adamem i Ewą, jedyne odniesienie do przedklętego węża (Rdz 3: 1) stwierdza: „A wąż był bardziej subtelny niż jakiekolwiek zwierzę polne, które Pan Bóg stworzył”.
 
Kiedy jednak został przeklęty, św. Michał, według apokryficznej ewangelii św. Barnaby odciął mu ręce i nogi, dając w ten sposób znanego dziś węża bez kończyn. Pan Bóg odebrał mu również moc ludzkiej mowy, rozszczepiając jego język, tak że potem mógł tylko syczeć.
 
Jeszcze innym aspektem tego biblijnego wydarzenia, które wywołało znaczny spór teologiczny, jest to, czy wąż był rzeczywiście tylko, tj. cielesnym zwierzęciem, czy też był szatanem pod postacią węża, a nawet węża kontrolowanego przez szatana. Z tego toku myślenia wynika to, czy przekleństwo Boże rzeczywiście zostało nałożone na węża, czy też rzeczywiście zostało nałożone na szatana.
 
Wybór obrazów przedstawiających „Grzech pierworodny”, które przedstawiają węża Edenu jest trudny do zobrazowania, opisu.

 

4

 

Przez spożywanie owocu nie był jeszcze spełniony grzech; lecz ten owoc drzewa zwieszającego gałęzie swoje ku ziemi i tak zawsze nowe wydający rozsadki, które tak samo i po upadku się rozmnażają, mieścił w sobie pojęcia o własnomocnym rozpłodzie i zmysłowym zaszczepieniu, odłączającym od Boga. Tak więc wskutek spożywania owocu zakazanego, razem z nieposłuszeństwem wstąpiło w naturę ludzką oddalanie się stworzenia od Boga, zasadzanie w sobie i przez siebie, i samowolne pożądanie. Skutkiem spożywanego owocu był przewrót, poniżenie natury, grzech i śmierć.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Błogosławieństwo świętego i czystego pomnażania się z Boga i przez Boga dane Adamowi po utworzeniu Ewy, wskutek tego pożywania Adam znowu stracił; zdawało mi się bowiem, jakoby Pan Bóg gdy Adam zszedł z pagórka, by podbiec do Ewy, chwytał go i coś mu odbierał; zdawało mi się także, jakoby stąd zbawienie świata przyjść miało.


Gdy razu pewnego, podczas uroczystości Niepokalanego Poczęcia, Pan Bóg mi tę tajemnicę objawił, widziałam w Adamie i Ewie połączone życie cielesne i duchowe wszystkich ludzi, widziałam też, jak to życie w skutek upadku było zepsute i ze złem zmieszane nad tym życiem panowały duchy upadłe. Widziałam jednakowoż drugą osobę Bóstwa, jakby z krzywym ostrzem zstępującą i Adamowi błogosławieństwo odbierającą, nim na grzech zezwolił. W tej samej chwili widziałam z boku Adama występującą Dziewicę i wznoszącą się jako chmurkę jasną do chwały Bożej.

 

Grzech jest nieposłuszeństwem wobec prawa Bożego.

 
Ten obraz przedstawia nieposłuszeństwo Adama i Ewy. Pan Bóg im zabronił, pod karą śmierci, spożywania owocu z drzewa ponania dobra i zła. Ewa, oszukana przez demona, który ukrył się pod postacią węża, zjadła zakazany owoc i dała go mężowi, który…zjadł tak samo.
 
Adam i Ewa, straciwszy łaskę Bożą przez swój grzech, który stał się przedmiotem ignorancji, niekontrolowane namiętności, do bólu i śmierci, zostali wygnani z ziemskiego raju.
 
Widzimy na dole obrazu Anioła uzbrojonego w płonący miecz, wyganiającego  Adama i Ewę z Raju. Wygnani w końcu padną pod ciosem Śmierci, która czeka na nich z kosą w ręku.
 
Krzyż Pana Jezusa Chrystusa widziany na szczycie obrazu po lewej stronie oznacza, że nasz Pan uwolnił nas przez śmierć od grzechu pierworodnego. Pan Bóg obiecał to wybawienie naszym pierwszym rodzicom. Satysfakcja Diabła nie trwała długo, bo Stwórca zwrócił się do Węża, kiedy ogłosił proroctwo: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę” 
 
Widzimy po prawej stronie księdza chrzczącego małe dziecko: przez to pokazujemy, że chrzest wymazuje w nas plamę grzechu pierworodnego.

 

5

 

Wskutek spożywania owocu Adam i Ewa byli jakby odurzeni, zaś co do zezwolenia na grzech, wielka w nich nastąpiła zmiana. Lecz wąż był w nich, istota węża ich przeniknęła, dostał się kąkol do pszenicy.


Ustanowiono obrzezanie za karę i jako zadośćuczynienie. Jako z winnej macicy wycina się pierwszą gałązkę, by wino nie dziczało, nie kwaśniało i nie stało się nieurodzajnym, podobnie musiało się stać z człowiekiem, skoro znowu miał być uszlachetnionym. Gdy razu pewnego objawił mi Pan Bóg uleczenie z upadku, widziałam jak Ewa wychodząc z boku Adama, szyję już wyciągając ku owocowi zakazanemu, szybko do drzewa pobiegła obejmując je. Widziałam jednakowoż też, jak Jezus zrodzony z Niepokalanej Dziewicy spiesząc do krzyża takowy objął i jak potomkowie, zaćmieni i poćwiartowani przez Ewę, przez mękę Jezusa zostali oczyszczeni, i że boleściami pokuty miłość własnej osoby wyrugować trzeba. Słowa Epistoły, że syn służebnicy nie ma być współdziedzicem, tak zawsze pojmowałam: służebnica oznacza ciało i niewolnicze poddaństwo; małżeństwo jest stanem pokuty i wymaga zrzeczenia, modlitwy, postów, jałmużny i intencji powiększania królestwa Bożego.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Przed grzechem Adam i Ewa inaczej wyglądali od nas, ludzi mizernych. Spożywszy jednakże owoc zakazany, zmieniło się w nich wszystko, co dotąd było duchowym w ciało, w rzecz, narzędzie, naczynie. Dotąd byli zjednoczeni w Bogu, pragnąc siebie w Bogu; teraz rozłączeni są we własnej woli, a ta własna wola jest miłością własną, miłością grzechu i nieczystością. Wskutek pożywania owocu zakazanego oddalił się człowiek od Stwórcy i zdawało się, jakoby twórczość w sobie samym przyjął. Wszystkie władze, siły i przymioty, i obcowanie tychże ze sobą i z całą naturą zamieniły się w człowieku w przedmioty cielesne różnych kształtów i wykonywań.


Wpierw był Adam z Boga panem całej natury; teraz wszystko w nim stało się naturą, był panem ujarzmionym i skrępowanym przez sługę własnego, z którym odtąd pasować się i walczyć musiał. Nie umiem tego dobrze wypowiedzieć: jakby człowiek przyczynę i cel wszystkich rzeczy przedtem brał z Boga i jakoby to wszystko od tej chwili w swoją przeniósł istotę tak, że ono teraz nad nim panuje.


Widziałam wnętrze, wszystkie organy człowieka, a przedstawiały mi się jako cielesne i zgniłe pierwowzory stworzeń i tychże ze sobą obcowania, począwszy od gwiazd aż do najmniejszych zwierzątek. Wszystko to w nim działało, od wszystkiego był zależnym, miał z tym do czynienia, musiał z tym walczyć, musiał cierpieć. Nie mogę tego jeszcze wypowiedzieć, a to dlatego, ponieważ również jestem człowiekiem upadłego rodzaju ludzkiego. Człowiek jest na to stworzony, by zapełnił miejsce upadłych aniołów. Gdyby grzech nie był popełniony, rozmnażałby się człowiek tylko dopóty, dopóki nie wyrównałby liczby upadłych aniołów, potem nastąpiłby koniec tworzenia. Gdyby Adam i Ewa jeden tylko rok bez grzechu przeżyli, wówczas nigdy by już nie byli upadli. Wiem na pewno, że nie prędzej nastąpi koniec świata, dopóki liczba upadłych aniołów się nie wyrówna, dopóki wszystkiej pszenicy z pomiędzy plew nie sprzątną.


Miałam raz wielkie i dokładne objawienie o grzechu i o zbawieniu. Widziałam wszystkie tajemnice jasno i dobitnie, i rozumiałam je, lecz nie umiem wszystkiego słowami wypowiedzieć. Widziałam grzech, począwszy od upadku aniołów i Adama aż do dnia dzisiejszego, w niezliczonych jego rodzajach, widziałam też wszystkie przygotowania celem naprawienia i zbawienia aż do przyjścia na świat i śmierci Zbawiciela. Pokazał mi Pan Jezus wielkie pomieszanie i wewnętrzną nieczystość wszystkich rzeczy i wszystko, co od początku dla oczyszczenia i naprawienia uczynił.


Wskutek upadku aniołów dostało się wiele złych duchów na ziemię i do powietrza; widziałam, że wielu ludzi złością ich było nasyconych i przez nich opętanych.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pierwszy człowiek był wzorem Bożym; był jak niebo; wszystko w nim i z nim się jednoczyło; postać jego była odbitką postaci Boskiej. Ziemia i stworzenia miały stać się jego własnością, miał ich używać, lecz z Boga, dziękując Mu. Był wolnym, a dlatego wystawionym na próbę, wskutek czego nie miał pożywać z drzewa. Na początku wszystko, było równe; gdy ów lśniący pagórek, na którym stał Adam, coraz wyżej się podnosił, gdy biała, kwiecista dolina, na której widziałam Ewę, coraz bardziej się zapadała, już zbliżał się niszczyciel.


Po upadku wszystko było inaczej. Wszystkie formy utworu które były stworzone leżały w nich rozsypane, wszystko, co się dotąd z sobą zgadzało, stało się niezgodnym, Z jednego zrobiło się wiele, i nic nie brali więcej z samego Boga, lecz tylko z siebie. Byli dawniej wzorami Bożymi, teraz stali się wzorami własnymi, spowodowanymi grzechem. Mieli teraz łączność z upadłymi aniołami. Poczęli z siebie i z ziemi, a tak z nimi jak z ziemią styczność mieli upadli aniołowie a wskutek nieskończonego pomieszania i rozproszenia ludzi ze sobą i upadłą naturą, powstała ogromna rozmaitość grzechu, winy i niedoli.


Oblubieniec mój pokazał mi to wszystko zupełnie jasno i zrozumiale, jaśniej aniżeli się codzienne widzi życie; wtedy sądziłam, że to dziecię pojąć może, a jednakże opowiedzieć tego nie umiem. Pokazał mi plan i drogi prowadzące do zbawienia od samego początku, i wszystko co uczynił.


Poznałam też, że niesłusznie mówią, iż Jezus nie potrzebował stać się człowiekiem i umrzeć za nas na krzyżu, że wszechmocą Swoją mógł inaczej uczynić. Widziałam, że uczynił to z nieskończonej doskonałości, litości i sprawiedliwości, że wprawdzie zmusić Pana Boga nie można, że jednakowoż czyni, co postanawia i jest, czym jest.


Widziałam Melchizedecha jako anioła i jako pierwowzór Jezusa, jako kapłana na ziemi; o ile kapłaństwo jest w Bogu, był on kapłanem wiecznego porządku jako anioł. Widziałam, jak przygotowywał, zakładał, budował i rozłączał pokolenia ludzkie. Także Henocha i Noego znaczenie i działalność widziałam, a pośród tego widziałam działające królestwo piekła i stokrotne zjawiska i działanie ziemskiego, cielesnego i szatańskiego bałwochwalstwa a także pewne do siebie podobne lecz zapowietrzone, do nieustającego grzechu prowadzące i kuszące formy. Tak więc widziałam wszystkie grzechy i wszystkie początki, i pierwowzory zbawienia, które wedle rodzaju swego tak samo były podobne do Boga, jak sam człowiek był wzorem Boga. Widziałam wszystko od Abrahama do Mojżesza, od Mojżesza aż do proroków, a zawsze razem z pierwowzorami w naszym najbliższym świecie. Tutaj np. dowodzono, dlaczego kapłani nie mogli więcej dopomóc i wyleczyć, i dlaczego im to się więcej nie udaje, albo przynajmniej z tak rozmaitym udaje się skutkiem. Widziałam ten dar kapłaństwa wśród proroków, widziałam też przyczynę ich formy. Widziałam np. Elizeusza podającego Gieziemu laskę, by ją położył na martwe dziecko niewiasty z Sunam.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W tej lasce spoczywała moc i posłannictwo Elizeusza, w sposób duchowy. Ta laska była jego ramieniem, dalszym ciągiem jego ramienia. Widziałam tutaj wewnętrzne znaczenie pastorału biskupów, berła królów i ich potęgi połączonej z wiarą, która ich z Bogiem łączy, zaś od wszystkiego innego odłącza.


Lecz Giezi nie wierzył dość mocno, zaś matka wierzyła, że tylko jedyny Elizeusz jej pomóc może, a ponieważ wskutek ludzkiej zarozumiałości powątpiewano o Boskiej mocy Elizeusza i jego łaski, przeto też łaska dziecka nie uleczyła.


Widziałam jednakże, jak Elizeusz położył ręce swoje na ręce dziecka, usta na usta dziecka, piersi na piersi dziecka i się modlił, wskutek czego dusza dziecka powróciła do ciała. Widziałam też objaśnienie tego sposobu leczenia, widziałam jaki zachodził stosunek i pod jakim względem ten sposób leczenia był figurą śmierci Jezusa Chrystusa.


W Elizeuszu wskutek jego wiary i daru Bożego wszystkie bramy łaski i zadośćuczynienia za ludzi były otwarte, zaś po popełnionym grzechu znowu owe bramy się zamknęły: głowa, piersi, nogi i ręce. I położył się jakoby żywy, obrazowy krzyż na zwłoki chłopca, przywracając mu przez modlitwy i wiarę, życie oraz zdrowie, zadośćuczynienie i pokutując za grzechy rodziców, popełnione głową, sercem, rękoma i nogami, a tym samym śmierć dziecka powodujące. We wszystkim widziałam pewne podobieństwo ze śmiercią krzyżową i ranami Jezusowymi, widziałam też, że wszystko pod pewnym względem ze sobą się zgadzało. Widziałam też, że od chwili śmierci krzyżowej Jezusa Chrystusa nie tylko każdy kapłan, ale nawet i każdy wierzący chrześcijanin ten dar wskrzeszenia i leczenia posiadał; o ile bowiem w Jezusie żyjemy i z Nim jesteśmy ukrzyżowani, o tyle bramy łaski, pochodzące z Ran Jego świętych, stoją nam otworem.


Miałam też liczne wizje, odnoszące się do kładzenia rąk, do skuteczności błogosławieństwa i do działania ręki na rzeczy oddalone, a to wszystko objaśniono mi na przykładzie łaski Elizeusza, oznaczającej rękę. Dlaczego dzisiejsi kapłani tak rzadko leczą i błogosławią, widziałam również na przykładzie wziętym z podobieństwa, w którym wszystkie takie działania mają swój początek. Widziałam trojakich malarzy, wyciskających figury z wosku. Pierwszy z nich miał piękny, biały wosk, a był bardzo mądry i zręczny; lecz był samym sobą zajęty, nie nosił w sobie obrazu Chrystusa; toteż nic nie utworzył.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Drugi malarz miał wosk blady, lecz ponieważ sam był oziębły i zarozumiały, więc nic nie zrobił. Trzeci był wprawdzie niezręczny, ale pracował za to pilnie i z prostotą nad woskiem zupełnie żółtym i zwyczajnym; jego praca była bardzo dobra i w niej odbijało się rzetelne podobieństwo, chociaż o rysach szorstkich. Tak samo też widziałam, że kapłani wykształceni, wynoszący się dla swej nauki nad innych, nic nie działali, podczas gdy tylko prości i pokorni moc kapłaństwa rozszerzali, błogosławiąc i lecząc.


Zdawało mi się, że chodzę do szkoły, a Oblubieniec mój pokazał mi, ile od chwili poczęcia Swojego aż do śmierci cierpiał, pokutował, zadośćuczynił, a widziałam to wszystko w obrazach wziętych z Jego życia. Widziałam też, jak za pomocą modlitwy i ofiarowania boleści za innych, niejedna dusza, która na świecie wcale nie pracowała, chociaż dopiero w godzinie śmierci się nawróciwszy, zbawiona została.


Widziałam, że apostołowie prawie na cały świat się rozeszli, by złamawszy potęgę szatana, wnieść weń błogosławieństwo i że owe okolice najbardziej trucizną szatana były zarażone, lecz Jezus tym wszystkim, na których Duch Święty zstąpił i do dzisiaj jeszcze zstępuje, przez swoje doskonałe zadośćuczynienie tę moc wyjednał i na wieki ustanowił. Pokazano mi też, że ów dar wybawienia świata i okolic z mocy szatana za pomocą błogosławieństwa, wyrażony jest w owych słowach: „Jesteście solą ziemi," i że właśnie dlatego soli do święconej wody się używa.


Widziałam również jak skrupulatnie wykonywaną bywa służba cielesnego życia światowego, że przekleństwo stoi w przeciwstawieniu do błogosławieństwa i że cudów w królestwie szatana, służby natury, bałwochwalstwa, czarodziejstwa, magnetyzmu, nauki świeckiej, sztuki i wszystkich środków potrzebnych do upiększania śmierci, do przyozdabiania grzechu i usypiania sumienia, z najsurowszą i zabobonną sumiennością nawet tacy używają, którzy w tajemnicach Kościoła Katolickiego same tylko formy bałwochwalstwa widzą, któremu w każdy inny sposób tak samo dobrze służyć można; a przecież ci sami ludzie jak najsumienniej w podobny sposób o całe życie doczesne dbają, tak że tylko królestwo Boga, który stał się człowiekiem, ma być zaniedbanym? Widziałam też, że światu służono jak najdoskonalej, podczas gdy służba Boża bardzo była zaniedbana.

 

Przyzwyczailiśmy się prosić Pana Boga, aby to On ukazał nam swoją twarz i objawił swoją chwałę. Jednak każda relacja ma dwie strony. Mimo że Pan Bóg jest naszym Stwórcą i zna nas do głębi, pragnie, abyśmy odkryli przed Nim siebie. Obiecuje, że czyniąc to, lepiej poznamy swoje własne serca, a także Jego samego. Odkrycie siebie nie zawsze jest rzeczą łatwą. Czasem jesteśmy zbyt pochłonięci Bożym dziełem, aby zastanawiać się nad własnymi potrzebami, reakcjami, radościami, nadziejami i lękami. Kiedy indziej nasze uczucia wymykają  się nam spod kontroli do tego stopnia, że nie jesteśmy w stanie zdobyć się na to, co uważamy za słuszne. Bywa też, że łatwiej nam zakopać dawne zranienia, zapomnieć o rozczarowaniach lub udać, że coś nie ma dla nas znaczenia tylko dlatego, że nie pasuje to do naszej wizji Bożych planów dla naszego życia. Uczciwość wobec Pana Boga i samego siebie wymaga odwagi.